Tatrzańskie lato 2011
Lato w Tatrach w tym roku, to nie był łatwy czas dla wspinaczy. Czerwiec, lipiec i pierwsza połowa sierpnia obfitowały w deszcz, a nawet śnieg. Przełom sierpnia i września okazały się dużo bardziej łaskawe. Z powodów osobistych i zawodowych nie miałem zbyt dużo czasu, ale kilka razy udało mi się jednak wyskoczyć. Nie były to może drogi trudne, ale naprawdę fajne, na ciekawych ścianach, z historią, czyli tzw. klasyki. Stwierdziłem, że właściwie wspinanie po takich drogach, daje mi taką samą lub większą frajdę niż zrobienie czegoś trudnego. Swego rodzaju odkryciem był również dla mnie fakt, że prawie na każdą ścianę w Tatrach można pojechać na jeden dzień bez noclegu. Przy odpowiednim pograniu taktycznym, spokojnie można wrócić wieczorem na Śląsk. Oczywiście droga, którą wybieramy za cel nie może być zbyt wymagająca.
Hokejka VII- OS, 350m, 4h, Łomnica
Na zachodnią Łomnicy wybrałem się z Piotrkiem Poloczkiem jakoś w środku tygodnia. Był to strzał w dziesiątkę, w niedzielę na drodze były tłumy, my napotkaliśmy tylko jeden zespół przed nami, nikogo za nami już nie było. O 5 rano wyjazd z Jaworzna, o 8.30 wbijamy się w kolejkę, najpierw gondolką na Skalnate pleso, potem krzesełkami na Łomnicka przełęcz. Stąd jeszcze 40 minut pod ścianę. Droga jest piękna, lita, stałe punkty na stanowiskach oraz trochę przelotowych. Czas przejścia średni: 4h. Krotki odpoczynek na piku i mniej więcej 40 minut nieśpiesznego zejścia z powrotem na Łomnicką przełęcz. I znowu krzesełka, gondolka, auto i na wiadomości jesteśmy w domu:)
Diretissima VI+ OS, 900m, 9h, Mały Kieżmarski Szczyt
Mały Kieżmarski to jedna z najwyższych tatrzańskich ścian, 900m wspinania, czyli bigłol dla ubogich:) Na wspinanie umawiam się z Łysym czyli Tomkiem Szporem. Zalegająca całą dolinę Kieżmarską mgła i spowodowane tym trudności orientacyjne przy podejściu sprawiają, że zaczynamy sie wspinać się koło 11. Droga nie jest może jakoś specjalnie trudna, ale jednak trzeba się trzymać:), na całej długości bywa krucho, przez co trzeba zachować czujność. Na niemieckiej drabinie ciągle mgła i znowu mały problem z wbiciem się w górną część. Jakoś nam się to w końcu udaje i po 9h wspinania lądujemy na piku. Mgła nie daje za wygraną, jest już ciemno, więc postanawiamy kiblować. Rano w pięknym słońcu schodzimy na dół, do auta i do domu.
Orłowski VI OS, 300m, 4h, Galeria Gankowa
Ponownie z Łysym, jedziemy tym razem na kolejny klasyk czyłi drogę Orłowskiego na Galerii Gankowej. Wybieramy wariant podejścia przez Popradzkie Pleso i Wagę. Wbrew prognozom pogoda do Wagi wyborna, jednak icm się nie myli, po dojściu pod ścianę całą dolinę Ciężką zasnuła mgła. No więc kolejny raz robimy całą drogę we mgle. Droga kapitalna, szacunek dla Orłowskiego za jej odnalezienie. A potem zejście z Galerii, trochę błądzenia przy podejściu na Wagę, dalej łatwo do auta i piwko w domu:)
← wróć